Brak samochodu coraz bardziej dawał mi się we znaki. Do szkoły -pieszo, ze szkoły -pieszo, do pracy -pieszo i tak dalej, i tak dalej. Powoli naprawdę miałam tego dość, tak samo jak tego, że jeżeli chciałam dostać się gdzieś szybciej, niż w kilkadziesiąt minut to albo musiałam jechać autobusem, albo prosić się kogoś o podwózkę.
To naprawdę irytujące!
Szłam właśnie do szkoły, a właściwie to się wlokłam, bo nie miałam na nic siły. Wczorajszy dzień tak mnie wyczerpał, że ledwo zeszłam z łóżka. Na szczęście byłam już blisko, więc tortury zaraz miały się skończyć. Nareszcie weszłam na parking i zaczęłam się rozglądać za jakąś znajomą twarzą. Nic. Zamiast tego zaczęłam czuć się osaczona. Powód? Prawie wszyscy się na mnie gapili. Przyczyna ich zachowania?
Nieznana.
Szłam więc zdezorientowana w kierunku drzwi frontowych, aż w końcu natknęłam się na Zoey.
-Cześć -przywitałam się.
-Hej. -Pocałowała mnie w policzek.
Weszłyśmy razem do szkoły i sytuacja powtórzyła się. Znowu się na mnie gapili.
-Wiesz może, o co im wszystkim chodzi? -zapytałam wreszcie.
-Serio pytasz? -Zmarszczyła brwi i otworzyła swoją szafkę.
Popatrzyłam na nią, nie rozumiejąc.
-Wszyscy już wiedzą o tobie i Stylesie -oświeciła mnie.
-I to jest powód? -wątpiłam.
-A co ty myślisz. -Zaśmiała się. -Ty jesteś nowa, a on to największy bad boy w tym mieście. Zdajesz sobie sprawę, ile dziewczyn miało i nadal ma na niego chrapkę?
-Ile? -zadałam niechętnie pytanie i sama zaczęłam przeszukiwać swoją szafkę, w celu dostania się do zeszytu od historii.
-Wiele -odparła z przekonaniem. -Naprawdę bardzo wiele. Wszystkie za nim szaleją, bo jest taki niegrzeczny i w ogóle. A tobie udało się go usidlić, chociaż mówią, że nie na długo.
-Skąd mogą to wiedzieć? -prychnęłam zdenerwowana.
-Nie wiem -mruknęła. -To nie moje słowa, acz wydaje mi się, że trochę prawdy w tym jest -wyznała.
Że co?
-A sądzisz tak, ponieważ...? -Posłałam jej wyzywające spojrzenie.
-Wyluzuj, Vero -westchnęła. -Nie jestem przeciw wam, ale on nie wydaje mi się partią na wiernego chłopaka.
-Czyli uważasz, że będzie mnie zdradzał? -żachnęłam się.
Byłam coraz bardziej wściekła.
-Mówię tylko na głos to, co sama dobrze wiesz -broniła się, unosząc ręce w poddańczym geście.
-Przeciwnie. -Trzasnęłam drzwiczkami od szafki. -Moim zdaniem Harry nie jest taki, jakim wszyscy go piszą -wysyczałam niczym żmija i odeszłam.
Pieprzona Zoey! Dlaczego ona się tak zachowuje? Odkąd się poznałyśmy zawsze była po mojej stronie, a teraz co? Gada głupoty i robi wszystko, żeby mnie wnerwić. Niech ją szlag.
Dotarłam pod salę i usiadłam samotnie na ławce. Kątem oka zauważyłam grupkę osób, która perfidnie się na mnie gapiła. Pokazałam im środkowy palec.
-Księżna nie w humorze?
Odwróciłam się i zobaczyłam Zayna, który właśnie się dosiadł.
-Owszem -mruknęłam. -Więc nie radzę ci mnie prowokować, bo możesz oberwać -ostrzegłam.
-Co się stało? -spoważniał.
-Wszyscy są tacy beznadziejni -zaczęłam narzekać. -Ludzie gadają o mnie o Harrym, a moja przyjaciółka zamiast mnie wspierać, zaczęła po nim jeździć. -Wywróciłam oczami.
-Może jest zazdrosna -podsunął.
-Zwariowałeś? -popatrzyłam na niego. -Czemu miałaby być zazdrosna o Harrego? -wątpiłam.
-Niekoniecznie o niego -odpowiedział z namysłem. -Może chodzi jej o to, że tobie się układa, a tymczasem jej były cieszy się szczęściem z laską, której ona od zawsze nienawidzi.
-Może coś w tym jest. -Wzruszyłam ramionami.
-Skoro nasza babska pogaduszka już skończona. -Zaczął się śmiać, a ja chcąc nie chcąc dołączyłam do niego. -To pozwolisz, że się oddalę i pójdę na wuef?
-Jeśli musisz. -Zachichotałam ponownie, a Zayn odszedł.
Zadzwonił dzwonek, a Khan zjawił się kilka sekund później i zaczął nas wpuszczać do sali. Nie spieszyło mi się, więc weszłam prawie na końcu. Kiwnęłam głową Louisowi, który uśmiechał się do mnie z tyłów sali. Popatrzyłam na Zoey, która samotnie siedziała w naszej wspólnej ławce. Nie miałam ochoty się dosiąść. Zignorowałam ją i usiadłam przed Tomlinsonem. Jedną z ostatnich osób, jakie weszły do klasy, był Harry, razem ze swoimi kumplami, których miałam okazję poznać na walkach. Jak się okazało, nie wszyscy byli starsi. Styles zmarszczył brwi, patrząc najpierw na mnie a potem na moją przyjaciółkę. Odwróciłam wzrok.
-Zamierzają panowie usiąść? -ponaglił ich nauczyciel.
Wszyscy poszli do swoich ławek, ale Harry zamiast usiąść z niejakim Niallem, jak miał w zwyczaju, dosiadł się do mnie.
-Pokłóciłyście się? -szepnął.
Kiwnęłam głową nadal zła, a on złapał mnie pod ławką za rękę.
Jak tandetna jestem mówiąc, że humor od razu mi się poprawił?
-O co poszło? -zapytał, nie zwracając uwagi na Khana, który właśnie zaczął omawiać temat.
Zerknęłam na Zo, która też na nas patrzyła. Ostentacyjnie odwróciłam głowę. Niech wie, że przesadziła. Naprawdę zrobiło mi się przykro, gdy dowiedziałam się, co na ten temat myśli.
-O to, że uważa mnie za naiwną panienkę -mruknęłam.
-Widziałem w swoim życiu bardziej naiwne -stwierdził.
-Panno Toretto, proszę podejść do tablicy i rozwiązać zadanie szóste ze strony dwudziestej -zażądał ten pieprzony... nauczyciel.
-A co jeśli nie umiem? -odpowiedziałam chamsko.
-Proszę przyjść i się przekonać.
Wywróciłam oczami i niechętnie spełniłam polecenie. Stanęłam przy tej cholernej tablicy i zaczęłam czytać równie cholerne zadanie, a kiedy zerknęłam na cholerną twarz cholernego Khana zaczęło mi się cholernie chcieć rzygać.
Oto, jakie uczucia wzbudza we mnie najbardziej lubiany belfer.
-Nadal nie umiem -poinformowałam.
-Jak to? -Zmarszczył brwi. -Z tego, co dowiedziałem się od profesora Hankinsa byłaś jedną z najmądrzejszych uczennic, mimo, że wspominał, iż twoje zachowanie nigdy nie należało do wzorowych -poinformował. -Z czym jestem w stanie się zgodzić.
Niech cię piekło pochłonie ty czarci pomiocie.
-Tak, cóż, chyba ominęłam kolejkę po kulturę, na rzecz bycia wredną -parsknęłam z sarkazmem.
-Obawiam się, że jestem zmuszony zostawić cię po lekcjach. -Skrzyżował ręce na piersi.
-Świetny pomysł. -Pokiwałam głową. -Na pewno będę przez to milsza. -Uśmiechnęłam się najbardziej wrednie i perfidnie jak umiałam.
-Siadaj -powiedział tylko.
Wywróciłam oczami i wróciłam do ławki. Co za kutas. Jeśli po lekcjach znaczy sam na sam z nim, to chyba wolę oderżnąć sobie głowę piłą mechaniczną. I chyba to zrobię, jeżeli rzeczywiście tak będzie. Nie zamierzam siedzieć po szkole w pustej sali z tym zwyrodnialcem. Po moim trupie.
Na moje szczęście dzwonek ogłosił koniec tej beznadziejnej lekcji naprawdę szybko, więc z ulgą mogłam opuścić klasę. Szłam przez korytarz wpadając na co drugą osobę i nawet nie fatygowałam się, żeby przeprosić, za co byłam obdarza nieprzyjemnymi spojrzeniami.
Ni stąd ni zowąd pojawił się Harry, który zatrzymał mnie, łapiąc moją rękę.
-Jesteś taka wściekła przez Zoey? -spytał i oparł mnie o ścianę.
Zamknęłam na chwilę oczy, aby choć trochę się uspokoić.
-Poniekąd -odparłam w końcu.
-To znaczy? -Pocałował mnie lekko w usta.
Tak, patrzcie się, pieprzeni idioci bez własnych żyć.
-Nie wiem jak to wytłumaczyć -przyznałam.
-Chodzi o tego nauczyciela?
-Nie -powiedziałam szybko. -To znaczy tak. To znaczy...
Zaczęłam gubić się we własnych słowach i westchnęłam bezradnie.
-To zbyt skomplikowane, jak na ten moment. -Przygryzłam wargę. -Wytłumaczę ci to... kiedyś.
-W porządku -odpuścił i znowu mnie pocałował, tym razem mocniej, bardziej intymnie. -Nie czuj się przeze mnie osaczona, bo to ostatnie, czego chcę. -Odgarnął mi włosy z twarzy.
-Wcale nie sprawiasz, że tak się czuję -zapewniłam szczerze.
Uczucia, które on we mnie wzbudza nie mają nic wspólnego z osaczaniem. Przeciwnie, kiedy jest blisko czuję się tak niesamowicie szczęśliwa i kurewsko bezpieczna, jakby to on był lekiem na całe zło wokół mnie.
-Jutro jest walka -zmienił temat, za co byłam mu bardzo wdzięczna.
Może mu powiem, ale nie teraz ani w najbliższym czasie. Gdyby wiedział, to w najlepszym wypadku zabiłby nauczyciela historii, a w najgorszym kazałby mi się więcej na oczy nie pokazywać.
-Chcesz iść? -spytał.
-Oczywiście -ucieszyłam się.
-Ja będę się bił -oznajmił po chwili.
-W takim razie postawię na ciebie. -Uśmiechnęłam się.
-Nie jesteś zła o to całe gówno z prochami i walkami?
-Nie-e. -Chwyciłam go za dłonie. -Przyznaję, to trochę... niecodzienne, ale nie mam z tym problemu. Gdybyś tego nie robił, nie byłbyś wówczas tą samą osobą, którą jesteś teraz.
Puściłam jego ręce i odsunęłam się od ściany.
-Muszę iść -oznajmiłam. -Zajęcia i te sprawy.
Posłałam mu ostatni uśmiech i odeszłam w swoją stronę.
Cały dzień był do dupy. Nie miałam już żadnych zajęć z Harrym, więc siedziałam sama, bo naprawdę nie miałam ochoty na towarzystwo Zoey, a co się z tym wiąże, również Vicky, bo były wyjątkowo nierozłączne. Jednak denne lekcje były o wiele lepsze od tego, co teraz mnie czeka.
Karna godzina.
Modliłam się, żeby pilnował mnie jakikolwiek nauczyciel, byle nie Noel Khan, a nawet jeśli, to niech będą też inni uczniowie, oczekujący na karę. Otworzyłam drzwi odpowiedniej klasy i go zobaczyłam. Ale... nie był sam.
Nawet nie zauważył, jak weszłam, tak był zajęty.
A czym?
Dobieraniem się do jakiejś dziewczyny.
Odchrząknęłam, zwracając na siebie uwagę. Uczennica momentalnie go odepchnęła i podbiegła do mnie. Płakała.
-Jak widzę, nie zrezygnowałeś ze swoich praktyk -rzuciłam wściekle, łapiąc ją za rękę.
Była roztrzęsiona.
-To ty. -Zaśmiał się bezczelnie. -Chcesz dołączyć?
-Wolałabym, żeby przeszło po mnie stado byków -syknęłam.
-To nie byłoby przyjemne -kontynuował wkurwiająco wesołym tonem.
Miałam ochotę mu przyłożyć. Jak on mógł? Próbował skrzywdzić kolejną osobę.
-Ciekawe, czy nadal będziesz taki radosny, kiedy opowiemy dyrekcji o tym, co tu zaszło -prychnęłam.
-Dyrektor to mój dobry przyjaciel i nie sądzę, żeby wam uwierzył -oznajmił z satysfakcją. -Wiesz, ile dziewczynek takich jak wy próbowało mnie oskarżyć? Wiele, ale żadnej się nie udało tego udowodnić.
-Jestem świadkiem -przypomniałam.
-One też miały swoich świadków. -Znowu zaczął się śmiać w ten okropny sposób. -Proszę, idźcie do dyrektora, przekonamy się, kto ma racje.
Zagotowałam się w środku.
A więc tak.
Robił, co chciał, bo miał znajomości.
-Nie mów nikomu -poprosiła szeptem ta dziewczyna.
I wtedy dopiero zdałam sobie sprawę, kim jest. Alice Donovan. To dla niej Steven rzucił Zo.
-Wyjdź na zewnątrz -poleciłam i popchnęłam ją lekko w kierunku drzwi.
-Zdecydowałaś się zabawić? -zakpił.
-Właściwie, to tak -powiedziałam.
W kilka kroków znalazłam się przy nim i z całej siły walnęłam go w twarz. Zachwiał się, ale nie upadł, więc poprawiłam lewym prostym. Był tak zaskoczony, że nie stawiał żadnego oporu. Kiedy już leżał na ziemi, zaczęłam go kopać. Wyrzuciłam z siebie cały ból i całą wściekłość, które kotłowały się we mnie od tylu lat.
-Zajebiste uczucie, co nie? -spytałam podle, nawiązując do tego, jak on mnie wtedy pobił.
Kopnęłam go ostatni raz i wyszłam, rzucając na odchodne:
-Takich jak ty powinno się oddawać do kastracji.
Na korytarzu ujrzałam płaczącą Alice, która skulona siedziała na ławce. Mogła skończyć jak ja. Miała szczęście, że tam weszłam.
-Uspokoiłaś się trochę? -Położyłam jej rękę na plecach.
-D-dlaczego on... -zaczęła się jąkać, a jej ciałem wstrząsnęły spazmy szlochu.
-Już jest okej -zapewniłam. -Już po wszystkim.
Pozwoliłam się jej do mnie przytulić i przeczesywałam powoli jej włosy. Było już długo po ostatniej lekcji, więc szkoła była prawie pusta. Znając życie tylko kilka woźnych kręci się gdzieś na ostatnich piętrach.
-Zabiorę cię do domu -powiedziałam.
Blondynka podniosła głowę i popatrzyła na mnie.
-Dziękuję -szepnęła.
Uśmiechnęłam się słabo.
-Masz samochód?
Kiwnęła głową i powoli wstała. Objęłam ją i poprowadziłam przed szkołę. Usadziłam ją na siedzeniu pasażera niebieskiego garbusa, a sama klapnęłam za kierownicą.
-Jest ktoś u ciebie w domu?
-Teraz nie -odparła ochrypłym od płaczu głosem. -Rodzice wracają wieczorem.
-Okej -westchnęłam, zapalając wóz.
Wyjechałam z parkingu, a Alice podała mi adres. Potem milczałyśmy. Prawie całą drogę. Ale ja musiałam coś powiedzieć. Czułam, że powinnam.
-Zrobił ci jakąś krzywdę? -Zerknęłam na nią.
-Nie zdążył.
-W takim razie masz szczęście -stwierdziłam ponuro.
-Szczęście?! -krzyknęła piskliwie. -Czy ty masz pojęcie, co on chciał zrobić?!
-Aż za dobre -westchnęłam.
-O co ci chodzi? -Zmarszczyła brwi.
-O nic -mruknęłam.
Dojechałyśmy do jej domu. Pomogłam jej wysiąść i usadziłam na kanapie w salonie.
-Zrobię ci herbaty -oznajmiłam i zostawiłam ją samą.
Miałam cholerny mętlik w głowie. Nie wiedziałam, co myśleć. Jedno było pewne: on musiał za to zapłacić. Ale jak mam to zrobić? Jeśli pójdę do dyra, to na pewno mi nie uwierzy, a o pomocy Alice mogę zapomnieć. Widać, że się boi i zapewne wstydzi. Zupełnie jak ja kiedyś. Ale ten kutas pożałuje, już ja tego dopilnuję. W tej sprawie było coś, co nie dawało mi spokoju. Najpierw ja, potem Alexandra, a teraz Alice. Po drodze było pewnie też mnóstwo innych, o których nigdy się nie dowiem. Ale tu była pewna chronologia, trochę naciągana, ale jednak. Co, jeśli to on jest winny śmierci Vonderwall? Może znowu chciał się zabawić, ale tym razem przesadził i to wszystko wyszło spoza jego kontroli? To jest możliwe...
Zamrugałam kilkakrotnie, gdy piszczenie czajnika zawróciło mnie ze ścieżki myśli. Zaparzyłam dwie herbaty i wróciłam do Alice.
-Opowiesz mi, co tam się stało? -spytałam, stawiając kubki na stole.
-Po co? -Pociągnęła nosem. -I tak nie zamierzam go oskarżyć. Ty też tego nie zrobisz.
-Posłuchaj, Alice -zaczęłam ostrożnie. -Nie jesteś jego pierwszą ofiarą.
-Jak to? -Zdziwiła się.
-Ale zdecydowanie najmniej ucierpiałaś -zapewniłam. -Nie masz pojęcia, do czego on jest zdolny.
-A ty masz? -Patrzyła na mnie bezradnie, nic nie rozumiejąc.
-Tak, mam -przyznałam. -Byłam kiedyś na twoim miejscu -dodałam niechętnie.
Jeśli ma mi zaufać, muszę jej powiedzieć prawdę. Oczywiście z pominięciem niektórych szczegółów.
-Ale... jak to w ogóle możliwe? -znowu zaczęła się trząść. -Kiedy?
-Kilka lat temu. -Wzruszyłam ramionami. -Uczył w mojej starej szkole -mruknęłam wymijająco. -Dlatego tak bardzo zależy mi na tym, żeby zapłacił za to, co zrobił i nie mógł skrzywdzić kolejnych dziewczyn.
-Jak chcesz to zrobić? -Poddała się.
-Jeszcze nie wiem, ale coś wymyślę -obiecałam.
Alice uśmiechnęła się do mnie z wdzięcznością i zaczęła pić przygotowaną przeze mnie herbatę. Zrobiłam to samo i obie zamilkłyśmy. Muszę wymyślić jakiś plan, żeby udowodnić mu winę. Tylko, że jak? Łatwiej powiedzieć, niż zrobić.
-Dostałam karę na biologii -odezwała się wreszcie. -Pani Ming się na mnie wkurzyła, bo ciągle gadałam. Po lekcjach poszłam do wyznaczonej sali, no i... on tam był. -Przygryzła wargę. -Kazał mi wejść i zająć miejsce. Na początku było spoko, ale potem... -przerwała.
Zamknęła oczy i zaczęła głęboko oddychać. Było mi jej tak strasznie szkoda.
-Podszedł do mnie i usiadł na ławce -kontynuowała. -Zaczął mówić, że jestem ładna i inne bzdety tego typu. Myślałam, że to tylko takie gadanie, a on, no wiesz, jest jeszcze młody i lubi flirtować. Głupia byłam, co nie? -westchnęła. -Wtedy zaczął mnie dotykać. Mówiłam mu, żeby przestał, ale nie chciał słuchać. Strasznie się bałam, a on powiedział, że jak zacznę krzyczeć, to... to mnie pobije. Całował mnie po szyi, ramionach... To było obrzydliwe. -Wzdrygnęła się, jakby na nowo poczuła jego łapy na swoim ciele. -Zaczęłam płakać, a wtedy weszłaś ty. Resztę już znasz -zakończyła.
To totalnie w jego stylu, a Alexandrą mogło być podobnie...
-Zostaniesz ze mną do powrotu rodziców?
-Co? -Zmarszczyłam brwi, nie rozumiejąc pytania.
Tak to jest, jak się odpływa w towarzystwie.
-Czy mogłabyś zostać ze mną, aż do powrotu moich rodziców? -powtórzyła z nadzieją.
-Pewnie -zgodziłam się.
Plan.
Plan.
Kurwa plan!
Co mogłabym wymyślić, żeby go złapać?
Wspaniale !!!!
OdpowiedzUsuńTen rozdział jest niesamowity!!! ♥♥♥
OdpowiedzUsuńTaaa, piszę, jakby inne nie były :D
To opowiadanie jest supee i ogólnie jest wyjątkowe ♡♥♡♥♡
Muszę przyznać, że miałaś niesamowicie oryginalny pomysł :D Już się nie mogę doczekać 10 rozdziału !!! ♡♥♡♥♡♥♡
Niech ojciec Veronici przymknie wreszcie tego kutasa!!!!! :D ♡♥♡♥♡♥♡
P.S. chyba pierwsza :D ♥♥♥
Hanica ♡ Forever uwielbiam awwwww
OdpowiedzUsuńSwain to ch*j mam nadzieje, że gdy Harry dowie się o tym co Swain zrobił Veronice to nie pozwoli się mu do niej zbliżyć choćby na milimetr z mega niecierpliwością czekam nn
Co za kretyn z niego, postąpił niedorzecznie c: Mam nadzieję, że wszytsko się jakoś ułoży :) Czekam na dalszy rozwój akcji
OdpowiedzUsuńA teraz chciałabym Cię zaprosić w skromne progi nowicjuszki zaczynającej ff :) Możesz mnie mnie również spotkać na http://onedirection-polish-imaginy.blogspot.com/ ( którego jestem autorką :D ) Niedawno pojawił się prolog, który wyczekuje na opinię innych :) Pozdrawiam :*
http://effective-zaynmalik-fanfiction.blogspot.com/
boski, cudowny, mega ♥
OdpowiedzUsuńHarry <3
OdpowiedzUsuńSuper rozdział ;)
Genialny ♥
OdpowiedzUsuńI jestem szczęśliwa z tego powodu że wena wróciła ;)
OdpowiedzUsuńŚWIETNY :D
To jest tak świetne że nie wiem co napisać ;)
OdpowiedzUsuńNa samą myśl o Swainie , mam ochote zwrócić obiad pieprzony psychol :| Grrr...
No ale za to Hazz taki słodki że ojej :**
Czekam z niecierpliwością na następny <3
boże to jest ku**wa zajeeebiste!! czekam na next'a
OdpowiedzUsuńzapraszam do mnie http://anarchy-tlumaczenie.blogspot.com/
ZAJEBISTE *~*
OdpowiedzUsuńŚwietny <3 <3 <3
OdpowiedzUsuńZajebisty genialny cudowny <3
OdpowiedzUsuńWOW! Ale miałam zaległości. Serio...
OdpowiedzUsuńNo, przez te parę rozdziałów tyle się dzieło, że...
Strasznie mnie nakręcają te wątki kryminalne.
SFIKSUJĘ PRZEZ CIEBIE!!!
A ten Swain, to nawet nie będę rozwijać swoich zdolności na temat mówienia ludziom co o nich myślę, bo próbuję utrzymać kulturalny wizerunek. Zacytuję tylko pewne słowa:"Piekło jest puste. Wszystkie diabły są tu.".Czekam na next. <3
Zapraszam do siebie na drugi rozdział.
bake-in-love.blogspot.com
Ale CUDEŃKO :***
OdpowiedzUsuńUbustwiam <3
D
OdpowiedzUsuńDO
DOS
DOSK
DOSKO
DOSKON
DOSKONA
DOSKONAŁ
DOSKONAŁY
DOSKONAŁ
DOSKONA
DOSKON
DOSKO
DOSK
DOS
DO
D
<3
Oo kiedy next??
OdpowiedzUsuńSwain to Cwel blleeee :-|
OdpowiedzUsuńJesteś moim bogiem :*
Ubustwiam <3
Świetny
OdpowiedzUsuńCudowny
Doskonały
Niewyobrażalny
Wyśmienity
<3<3<3
Bardzo dobrze piszesz :) Świetny rodział oczywiscie tak jak reszta. Mam nadzieje, że nie będę czekała (oczywiście ja ci nie rozkazuje) tak jak inni na nastepny rodział, bo badzo mi na tym zależy z tego powodu, że lubie czytać, a ty masz zajebisty blog <3
OdpowiedzUsuń-Wiktoria :*
Świetnie piszesz:*
OdpowiedzUsuńAaaaaaaa ;)
OdpowiedzUsuńJesteś wielka :***
KOCHAM KOCHAM KOCHAM !<3<3<3
Cudne, genialne, zajebiste,interesujące,ciekawe, pomysłowe, inne,piękne,ekstrawagandzkieXD i takie awwwwwwwwwwww ;》♥♥♥♥♥♥♥
OdpowiedzUsuńNext :)
OdpowiedzUsuńNastępny plisskkka :)
OdpowiedzUsuńKomentujcie no !!!!
OdpowiedzUsuńŚwietny blog
OdpowiedzUsuńNie jdjdjdksjjskwk cudo
OdpowiedzUsuńEj plis piszcie te komentarze
OdpowiedzUsuńProsimy o 10 !!!! <3 :D
OdpowiedzUsuń