Pik, pik, pik.
Mruknęłam niewyraźnie w poduszkę.
Pik, pik, pik.
Zatrzepotałam rzęsami i uchyliłam powieki.
Pik, pik, pik.
Porządnie się wkurzyłam i zrzuciłam budzik z szafki nocnej.
Zamrugałam kilkakrotnie po czym wychyliłam się, aby zerknąć na irytujący przedmiot, który nadal był cały. A szkoda. Okazało się, że jest pąta. Otworzyłam usta ze zdziwienia. Spałam godzinę dłużej niż zwykle i... nic mi się nie śniło. To żart?... Na wszelki wypadek zawsze ustawiałam budzik, ale zazwyczaj z niego nie korzystałam...
Nie zastanawiając się dłużej, wstałam pospiesznie i założyłam ciuchy do biegania. Kilka minut później przemierzałam już drogi miasteczka doskonale zdając sobie sprawę z tego, że dziś muszę biec szybciej. Byłam o trzydzieści minut w plecy.
Kiedy kilka godzin później weszłam na teren szkoły byłam totalnie zamyślona. Znalazłam się w innym świecie. Mijając ludzi odpowiadałam na powitania tym, którzy zdecydowali się zwrócić na mnie uwagę. Będąc już prawie przy drzwiach wejściowych zauważyłam samochód. Nie byle jaki. To był samochód Stylesa. Właściciel opierał się o jego maskę, a wokół niego zgromadzili się już jego znajomi. Jednak zielonooki wpatrywał się w moją postać, kompletnie ignorując towarzystwo. Różnica była taka, że dziś skinął do mnie głową, jak gdyby mówił cześć. Zmarszczyłam brwi i powtórzyłam jego ruch. Potem zniknęłam we wnętrzu budynku chroniąc się przez przenikliwym spojrzeniem bruneta.
Zastanawiacie się, kim tak naprawdę jest Harry Styles? Hm, powiedziałabym wam, gdybym wiedziała. Na temat jego samego i grupki, z którą trzyma, krąży wiele plotek. Jedni sądzą, że to gangsterzy. Inni, że dilerzy. Trzeci mówią coś o nielegalnych walkach. Jest w czym wybierać. W każdym razie muszę przyznać, że ci chłopcy nie należą do najgrzeczniejszych. Nawet na takich nie wyglądają, co można by stwierdzić już na pierwszy rzut oka patrząc na tatuaże pokrywające ich ciała. Harry ma ich wyjątkowo dużo. Jednakże jak to mamusia mówi nie oceniaj książki po okładce. Tak naprawdę więc nie mam pojęcia, co oni muszą robić, żeby mieć taką reputację, ale jestem pewna, że mają co nieco za uszami.
-Słyszałaś już? -zagadnęła Vicky, kiedy weszłam do szatni od w-f.
-O czym? -Stanęłam obok niej i przeciągnęłam bluzkę przez głowę, którą po chwili zastąpiłam za dużą koszulką.
-Hankins odchodzi -pisnęła zadowolona.
Aż znieruchomiałam z wrażenia!
-Ale jak to? -Podekscytowanie z powodu wspaniałej wiadomości zdążyło już na mnie przejść.
-Podobno teraz będzie wykładać na jakimś uniwerku -odpowiedziała. -I chodzą słuchy, że nowy nauczyciel jest zajebisty!
-Skąd ktoś może to wiedzieć? -zapytałam sceptycznie.
-Ponieważ zaczął już dziś. A to znaczy, że poznamy go na następnej lekcji!
Wychowanie fizyczne to niesamowity przedmiot. Serio. Czy na świecie istnieje coś lepszego od pozbawionej konsekwencji możliwości rąbnięcia kogoś piłką, przewrócenia lub kopnięcia? I to w dodatku w szkole? Oczywiście, że nie ma. Nie to, żebym miała na celowniku jakąś konkretną osobę. Tak tylko zaznaczam.
-Dzisiaj siatka! -zakrzyknął nauczyciel. -Ustawcie się w szeregu.
Posłusznie spełniliśmy polecenie, zajmując odpowiednie miejsca. Okazało się, że będziemy ćwiczyć z równoległą klasą, co spowodowało nadąsaną minę Zoey. W tamtej grupie jest dziewczyna, która miesiąc temu odbiła jej chłopaka. Paskudna sprawa.
-Może mogłabyś ją przypadkowo uszkodzić? -szepnęła moja przyjaciółka, akcentując przedostatnie słowo.
-Zgoda -odszepnęłam. -Ale nie zamierzam użyć całej siły -zastrzegłam. -Nie chcę zrobić jej krzywdy.
Blondynka zmarszczyła brwi w geście niezadowolenia, jednak po chwili pokiwała głową w zrozumieniu. W końcu to nie ja mam zatargi z Alice, tylko ona. Ja tylko wyświadczam drobną przysługę.
-Okej, wybierają Styles i Brook -zarządził McAdams, na co obaj wyszli z rzędu i stanęli na przeciwko nas. -Harry, ty pierwszy -dodał wuefista.
Styles zaczął się rozglądać za kandydatem na członka jego drużyny, a mi zachciało się rzygać, gdy zobaczyłam prężące się do niego laski. To żałosne. Gdyby mogły, pokazałyby mu tu i teraz cycki albo i... Zaraz, moment. Co mnie to obchodzi? Niech się wdzięczą do kogo chcą, nie mój interes. Przecież ja go prawie nie znam...
-Toretto. -Jego ochrypły głos przerwał moje rozmyślania.
Phi, niech sobie bierze tę lafiryndę, wcale mnie to... Mentalnie palnęłam się w czoło, gdy dotarło do mnie, że wypowiedział moje nazwisko.
Ruszyłam się z miejsca i stanęłam u jego boku. Nie tylko ja byłam zaskoczona. Ale w przeciwieństwie do mnie kilka osób, konkretnie to płci żeńskiej, sprawiało wrażenie niezadowolonych. Wyobraźcie sobie moje skonsternowanie, gdy podczas wyboru Geynseya Brooka, Styles pochylił się nade mną i mruknął:
-Liczę na to, że pomożesz mi skopać im tyłki, tak jak wczoraj skopałaś mój.
Podniosłam wzrok i nie mogłam powstrzymać się od uśmiechu, co nie uszło uwadze moim przyjaciółkom, które perfidnie się na nas gapiły. Niechętnie powstrzymałam się od zachowania jak dzieciak i pokazania im języka.
-Nie zrobiłam tego -odparłam zgodnie z prawdą. -To ja mam siniaka na nodze.
-Zayn -powiedział Harry, gdy ponownie nadeszła jego kolej. -A ja na ramieniu -dodał ciszej.
Wywróciłam oczami. Teraz chciał się targować? Nie kręci mnie porażka, ale wczoraj to jemu poszło zdecydowanie lepiej. Mało komu udaje się zmusić mnie do obrony na tak długo.
Kiedy już drużyny były podzielone zajęliśmy odpowiednie miejsca. Stałam przy siatce, a Styles zaraz za mną. Zaczynała przeciwna drużyna. Jakiś chłopak podrzucił lekko piłkę i odbił. Uderzenie nie było zbyt mocne, ale jednak na tyle, by piłka mogła przelecieć przez siatkę... i wpaść prosto w moje ręce. Wybiłam ją w górę, a Harry wykonał wręcz idealną ścinę. Użył tyle siły, że po zderzeniu z ziemią omal nie wróciła na naszą część boiska. Podczas odbicia brunet podskoczył i wykonał spory zamach, dlatego też gdy wrócił na parkiet wpadł na mnie i gdyby nie złapał mnie w talii, zaliczyłabym glebę. Złapałam równowagę i zerknęłam na niego.
-Dzięki -mruknęłam wyswobadzając się z uścisku.
-Polecam się na przyszłość. -Mrugnął.
Zmarszczyłam brwi, przypominając sobie o czymś.
-Mogę następnym razem ja przebić przez siatkę? -zapytałam.
Chłopak przekręcił głowę na bok, wyraźnie zaskoczony. Nie dziwię się, no bo w sumie kto normalny prosi o coś takiego? Z wyjątkiem dziecka, które chce się popisać, rzecz jasna.
-Spoko -odparł, za co byłam wdzięczna.
A więc czas zemsty w stylu Zoey Nelson, proszę państwa.
Ktoś od nas zaserwował, piłka poleciała na przeciwną stronę boiska. Geynsey Brook spróbował ściąć, jednak ja rzuciłam się na podłogę i udało mi się wybić piłkę. Poleciała w kierunku Stylesa. On podał ją mnie.
Chyba wszyscy wiemy, co się potem stało. Zamachnęłam się, uderzyłam słysząc plask i... kilka sekund później Alice leżała na podłodze. Trafiłam w twarz. Rozległ się śmiech, a ja przybrałam skruszoną minę. Najgłośniej śmiała się Zoey. Wprawdzie zrobiło mi się głupio, więc przeszłam pod siatką i podałam dziewczynie rękę przepraszając ją. Moja przyjaciółka patrząc na moje poczynania westchnęła. Resztę meczu grałam czysto. Wygraliśmy.
Zbiórka dobiegła końca, więc wreszcie mogliśmy opuścić salę i iść pod prysznice. Zaczęłam podążać w stronę drzwi próbując wypatrzyć Zo albo Vicky, kiedy ktoś chwycił mnie za nadgarstek. Opanowałam odruch, którym był cios w szczękę i odwróciłam się.
-Zrobiłaś to specjalnie, prawda? -zapytał.
-Przeprosiłam -wymamrotałam, czując wzrastające poczucie winy.
-Czym zawiniła? -Zaśmiał się.
Dlaczego nadal trzymał moją rękę?
-Mi niczym -przyznałam.
-Więc komu?
-Przyjaciółce -odparłam i zabrałam dłoń. -Poza tym naprawdę zrobiło mi się głupio -zaczęłam się tłumaczyć. Jakby to miało sprawić, że poczuję się lepiej.
-Masz dobrego cela -podsumował powstrzymując się od śmiechu i odszedł.
Cholerny Styles.
-Nie mogę się doczekać tego nowego historyka! -Usłyszałam podekscytowaną Vic, która mówiła w otoczeniu siostry i znajomych.
Podeszłam do nich i oparłam się o Zoey.
-Wybacz mi moje miękkie serce -szepnęłam jej do ucha robiąc minę zbitego psa.
O dziwo nie musiałam jej długo przekonywać, ponieważ od razu się do mnie uśmiechnęła i cmoknęła w policzek na znak, że nie ma mi za złe.
-Słyszałam, że jest młody -oznajmiła Shay, ciemnoskóra cheerleaderka.
-I zajebiście przystojny! -dodała jeszcze Vic.
-Hej, ja tu jestem i wszystko słyszę -mruknął obrażony Maks, czym wywołał falę rozbawienia.
-Oj nie gniewaj się, skarbie. Przecież to tylko belfer. I tak pewnie przesadzają z jego wyglądem. -Blondynka pochyliła się i pocałowała swojego chłopaka.
Kraina słodyczy wzywa, a jednorożce wyrzucają tyłkiem tęcze.
Może i przesadzam, ale patrząc na te wszystkie pary, denerwuje mnie to, że ja nigdy czegoś takiego nie miałam. I nie będziesz mieć -dodał głos w mojej głowie. Do cholery, ja się przecież nawet nie całowałam! Na pewno nie z własnej woli...
Zacisnęłam zęby i odsunęłam się od przyjaciółki, aby nikt nic nie zauważył. Odwróciłam się w stronę drzwi, żeby zamaskować ból idealnie widoczny na mojej twarzy. To nie sprawiedliwe -przeszło mi przez myśl.
I wtedy wszedł do klasy. Dziewczyny od razu wydały z siebie dźwięki zachwytu. A ja stanęłam jak wryta. Moje ciało odmówiło posłuszeństwa.
Mieli rację. Był przystojny. I młody. Miał dokładnie dwadzieścia pięć lat. Prawie się nie zmienił. Jego włosy nadal były zbyt długie, a ubrania starannie wyprane i wyprasowane. Zapewne jego żona cały czas o niego dba...
To był On.
Sekundę później poczułam jak upadam. Ostatnie, co pamiętam to ból głowy, jakbym się o coś uderzyła.
awwww.. podoba mi się.. kurdę skończyłaś pisac w takim momencie, że nie mogę doczekać się nexta XD dodawaj szybko, albo ja sama zaspamuję tymi komentarzami ;DD
OdpowiedzUsuńtymczasem zapraszam do siebie, dzisiaj założyłam bloga i zamieściłam na nim na razie jeden imagine o Harrym, ale byłabym przeszczęśliwa gdyby ktoś z Was go przeczytał, bądź skomentował. http://imagine-life-with-1d.blogspot.com/
miłego wieczorku wszystkim ^^
Super fanfic <3
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwoscia czekam na nastepny rozdzial :)
Świetny czekam nn
OdpowiedzUsuńWow
OdpowiedzUsuńBłagam dodaj nowy rozdział !!!!!!!!! ♡ ♥ ☆ ★
OdpowiedzUsuńO kurwa kto to jest hskdidkjdifndjksjs czekam nn
OdpowiedzUsuń