wtorek, 12 sierpnia 2014

Chapter 13

Było grubo po północy, gdy mój telefon zaczął dzwonić, wydając przykre dla moich uszu dźwięki. Powoli przetarłam powieki i sięgnęłam po urządzenie.
 -Halo -mruknęłam zaspana.
 -Obudziłem cię...
 -Nie, co ty, ten bełkot to jeden z moich najseksowniejszych tonów -ziewnęłam.
Usłyszałam chichot w słuchawce. Podniosłam się do pozycji siedzącej i w miarę możliwości, czyli jedną ręką, przeciągnęłam się.
 -Wybacz, ale to... hmm... dość ważne.
 -Okej, okej -zamruczałam. -Co jest, tato?
 -Yyy... Veronica, ty zdajesz sobie sprawę, że nie jestem twoim tatą?
Zmarszczyłam brwi, ale po dłuższej dyskusji z moim mózgiem doszłam do wniosku, że tak na dobrą sprawę wcale nie sprawdziłam, kto dzwoni.
 -W takim razie... Jesteś porywaczem i chcesz wyciągnąć ode mnie mój adres, jak od naiwnego dziecka albo może... o, taki wiesz, męski sekstelefon... albo jeszcze ewentualnie to ty, Harry, a ja jeszcze myślę zbyt wolno i dopiero na to wpadłam. Swoją drogą, masz bardziej ochrypły głos, niż zwykle, no i na pewno nadawałbyś się do sekstelefonu. Laski by oszalały.
 - Wiesz, chyba powinienem zacząć się martwić, że na przykład lunatykowałaś i mój telefon wyrwał cię z tego stanu, a jak dobrze wiemy -lunatyków budzić nie wolno i dlatego gadasz od rzeczy, ale tak właściwie to żadne odstępstwo od normy.
 -Słuszna uwaga -wygięłam wargi w uśmiechu, choć i tak nie mógł go zobaczyć. -Ale wracając do tematu -co się stało?
 -Wytłumaczę ci, jak się spotkamy...
 -Że niby teraz? -wtrąciłam.
 -...będę u ciebie za jakieś piętnaście minut -dokończył.
 -No dobra -westchnęłam. -Tylko nie padnij na zawał, bo zamierzam się tylko ubrać i MOŻE umyć zęby.
 -A więc śpisz nago?
 -W samych skarpetkach. Moja religia mi tak nakazuje.
 -Cóż, gdybyśmy nie wychodzili na zewnątrz, mogłabyś tak zostać -zaśmiał się.
 -Och, nie wiedziałam, że istnieje zboczenie, które bazuje na zakrytych stopach.
 -Są dużo gorsze. To jest całkiem... niewinne.
 -No cóż, lepsze to niż zoofilia.
 -Zdecydowanie. Pośpiesz się.
 -A jakże, paniczu.
Rozłączyłam się i już rozbudzona powlokłam się do łazienki. Gadanie gadaniem, ale wolę się jednak ogarnąć, żeby nie wyglądać gorzej, niż ustawa przewiduje. Kiedy byłam już prawie gotowa i kończyłam szczotkować włosy, dotarło do mnie, co zamierzam zrobić. Ja, Veronica Toretto, zamierzam się wymknąć z domu w środku nocy. No taka szalona to ja jeszcze nie byłam. Wróciłam do pokoju i wyjęłam z szafy leginsy i lekko za duży T -shirt z motywem SpongeBob'a. Wzięłam do ręki telefon i klucze od domu i zeszłam po cichu na dół. Powoli i ostrożnie otwierałam drzwi, modląc się w duchu, żeby cholerstwo nie zaczęło skrzypieć. Gdy mi się to udało i wyszłam na zewnątrz nie robiąc żadnego hałasu, poczułam się jak mistrz. No cóż, jak kto woli.
 -Mogłoby być trochę jaśniej -mruknęłam.
Wyszłam przed furtkę i zaczęłam się rozglądać za samochodem Harry'ego. Nigdzie go nie było. No co jest, kurde. Zerknęłam na telefon, a godzina wyraźnie wskazywała, że czas, który określił, dobiegł końca.
 -Buu!
Podskoczyłam i pisnęłam jak dziecko, kiedy ktoś zaszedł mnie od tyłu i stuknął dłońmi w plecy.
 -Harry, ty idioto! -wydarłam się na niego i pacnęłam go po głowie.
 -Żałuj, że nie widziałaś swojej miny -zwijał się ze śmiechu.
Zacisnęłam wargi, powstrzymując rozbawienie. W sumie to pomysł był przedni, a i efekt nie najgorszy, jeśli pominiemy fakt, że o mały włos, a umarłabym ze strachu albo ewentualnie go znokautowała.
 -No wiesz ty co... Babcię też tak straszysz?
 -A jak -próbował utrzymać powagę. -Ona zwykle spada z fotela, ale aż tak głośno się nie drze.
 -Drze to się prześcieradło, drogi chłopcze. Kobieta taka jak ja krzyczy swym sopranem w przeraźliwej, ale jakże pięknej pozie i czeka na ratunek. Z tym, że ja mam pecha, bo mój oprawca powinien być tym, który mnie uratuje.
 -Nie wszystko stracone.
Wyciągnął ręce i przyciągnął mnie do siebie. Oparłam się wygodnie o jego ciało i z westchnieniem pozwoliłam mu na mokre pocałunki tuż pod moim uchem. Ustami znaczył sobie ścieżkę poprzez żuchwę i szczękę, aż dotarł do warg. Uśmiechnęłam się i chwile się z nim podroczyłam, zanim oddałam pocałunek. Zaczął ssać moją dolną wargę, a potem ją polizał, szukając wejścia do środka. Pozwoliłam mu na to z pomrukiem zadowolenia. Nasze języki przyjemnie się o siebie ocierały, a potem rozpoczęły najpiękniejszy możliwy taniec rozkoszy. Stanęłam na palcach i pociągnęłam go lekko za włosy, a on zsunął ręce z moich bioder i łapiąc tuż pod pośladkami, uniósł mnie do góry. Podtrzymałam się jego ramion i oplotłam nogami w pasie. Westchnął, gdy przygryzłam jego wargę.
 -Harry -zamruczałam.
Wydał jakiś pomruk, ale nie przerywał pocałunku.
 -Jesteśmy na chodniku -przypomniałam i jemu, i sobie.
Prawdę powiedziawszy nie miałam najmniejszej ochoty, żeby przerywać nasze... czynności, ale mój móżdżek ma to do siebie, że odzywa się w najmniej oczekiwanych momentach.
 Rozłączył nasze usta, ale tak nieznacznie, że nasze czoła i nosy się ze sobą stykały i wystarczyłby dosłownie minimalny ruch do przodu, żeby na nowo połączyć nasze wargi.
 -Miałeś jakąś sprawę -szepnęłam, patrząc w te piękne, zielone oczy.
 -Tak. Chyba tak -przytaknął.
 -Chyba? -uniosłam brwi.
 -No bo tak właściwie to... -urwał.
 -To co?
 -No... nic się nie stało. Nie mogłem spać i pomyślałem o tobie.
 -Tak się o mnie troszczysz, że postanowiłeś wyrwać mnie z łóżka o północy... -udawałam poruszoną formując usta w dzióbek.
 -No widzisz, jakim jestem świetnym chłopakiem -zachichotał.
Pocałowałam go lekko, ale odsunęłam się, nim zdążył się rozkręcić.
 -Skoro już i tak nie mam ochoty na sen, to chodźmy do mnie. Ojczym wieczorem musiał wyjechać i wraca jutro... a właściwie to dziś po południu, a mama wychodzi o 5 rano i nie zagląda do mnie, więc nikt nie dostanie palpitacji serca na twój widok.
 Postawił mnie na ziemi i weszliśmy najpierw na podwórko, a potem do domu.
 -Tylko błagam, zachowuj się cicho. Ta kobieta jest przeczulona na wszelki hałas w nocy, bo kiedyś, w starym domu zalęgły nam się myszy i weszły jej do łóżka. Niezły był ubaw.
 Na szczęście dotarliśmy do mojego pokoju bez żadnych wpadek po drodze.
 -Kultura każe mi zapytać, czy nie chcesz czegoś do picia, ale skrycie liczę na to, że odpowiedź brzmi "nie", bo nie bardzo mam ochotę skradać się do kuchni w tych ciemnościach -oznajmiłam.
Podeszłam do lampki nocnej i ją zapaliłam. Światło jest wątłe, ale stwarza przyjemny nastrój. Nie odwracając się do Harry'ego, złapałam za krawędź leginsów i pociągnęłam je w dół.
 -To zaproszenie?
Kiedy ubranie spadło do kostek, wyszłam z niego i rzuciłam w kąt.
 -W żadnym wypadku -uśmiechnęłam się niewinnie. -Po prostu nienawidzę wchodzić do łóżka w ciuchach -wzruszyłam ramionami i odrzuciłam rąbek kołdry, po czym usiadłam na krawędzi materaca.
 -Więc idziemy do łóżka? -uniósł zabawnie brew.
 -Tak -pokiwałam głową. -DOSŁOWNIE idziemy do łóżka. A to znaczy, że będziemy leżeć obok siebie. To wszystko, słoneczko -wyszczerzyłam zęby w uśmiechu.
 Położyłam się, wygodnie opierając głowę na poduszce i przykryłam się. Harry zdjął buty i dołączył do mnie. Uśmiechnęłam się lekko, czując się nagle wielką szczęściarą; cieszyłam się, że jest taki -wybuchowy, ale dobry -ludzie, którzy go oceniają nie mają pojęcia, o czym mówią.
 -Kim są twoi rodzice? -spytałam go, przekręcając się na bok, aby mieć na niego lepszy widok.
Wyraz jego twarzy nagle się zmienił -przestał się uśmiechać, a jego usta wykrzywiły się w grymasie.
 -Dlaczego o to pytasz?
Jego głos był chłodny, zdystansowany.
 -Ja... -wzruszyłam ramionami. -Po prostu chciałabym się czegoś o tobie dowiedzieć, bo tak naprawdę niewiele mi powiedziałeś. Prawie nic -dodałam.
 -Posłuchaj -powiedział zirytowany. -Moi rodzice to moja sprawa, tak samo jak ja sam. Wiesz o mnie tyle, ile powinnaś i ile chcę, żebyś wiedziała.
 Zmarszczyłam brwi, totalnie zaskoczona jego postawą. Przecież nie zrobiłam nic złego. Zadałam mu tylko pytanie... Poza tym, skoro ja wyznałam mu tyle rzeczy, to... chyba mam prawo dostać to samo od niego?
 -Słucham? -podniosłam się do pozycji siedzącej, a mój głos wskazywał na wyraźne niedowierzanie. -Twoja sprawa? Będę wiedzieć to, co ty zechcesz?
 -A co powiedziałem? -parsknął.
Co to, do jasnej cholery, ma być?! Czy on zwariował? Skoro nie chciał o tym mówić, mógł zwyczajnie mnie o tym poinformować i koniec tematu, a nie zachowywać się w ten sposób!
 -Nie rozumiem... -zaczęłam, ale mi przerwał.
 -A co tu jest do rozumienia? -podniósł głos. -Nie wpieprzaj się w sprawy, które ciebie nie dotyczą, nikt cię tego, do chuja, nie nauczył?!
 -Wynoś się! -warknęłam.
 -Że co?
 -To, co słyszałeś, dupku! -zerwałam się na równe nogi. -Wyjdź stąd! Nie będziesz mnie w ten sposób traktował!
 -Ale ja...
 -Mam w dupie "co ty"! Jesteś chujem, wynoś się -dodałam spokojnym, obojętnym tonem.
 -Veronica...
 -Więcej nie powtórzę -zastrzegłam.
Otworzył usta, jakby chciał coś powiedzieć, ale w ostatniej chwili zrezygnował. Założył buty i wyszedł z pokoju. Chwilę później usłyszałam trzask drzwi frontowych.
 -Co za... -mruknęłam i podeszłam do lampki, chwyciłam ją i rzuciłam o podłogę.
Kabel wyrwał się z kontaktu, klosz zwyczajnie odpadł, a żarówka rozbiła się w drobny mak. Zapadła ciemność. Oddychałam głęboko, zaciskając pięści tak mocno, że paznokcie pozbijały mi się w skórę. Zignorowałam ból i już miałam podejść do krzesła, żeby nim też rzucić, ale ktoś wszedł do pokoju i zapalił światło.
 -Co tu się stało? -zapytała przerażona mama.
 -Zrzuciłam przez przypadek lampkę, jak spadłam z łóżka -skłamałam gładko.
 -Kładź się spać, sprzątniesz rano.
Odwróciła się i wyszła, zostawiając mnie samą. Złapałam leżące na podłodze leginsy i zamachnęłam się, rzucając nimi w ścianę. To przynajmniej nie narobiło hałasu.
 Jak on mógł tak mnie potraktować? Co mu nagle odbiło?

Harry's POV

Opuściłem jej dom, cholernie wkurwiony. Nie na nią, na siebie. Nie powinienem tak reagować... ale rzuciła we mnie tym pytaniem tak nagle, że... spanikowałem. Jakby spośród miliona innych tematów nie mogła zapytać na przykład o pogodę albo cokolwiek innego. Ale nie, musiała wejść akurat na ten temat. Temat, który dla mnie jest tabu. Wiem, że to nie jej wina... nie ma przecież pojęcia, co przeszedłem z moimi rodzicami. I nie powinienem się na niej wyżywać... ale, kurwa mać, wkurwiłem się. Wcale się nie dziwię, że mnie wykopała. Sam bym tak zrobił, ale jeszcze w dodatku dałbym sobie w mordę. W sumie dobrze, że tego nie zrobiła, bo ma mocną rękę. Bolałoby.
 -Jesteś idiotą, Styles...
Przemierzałem ulice szybkim krokiem, a złość po trochu ze mnie ulatywała. Będę musiał ją przeprosić. O ile w ogóle będzie chciała ze mną gadać.
 Nagle kilka kroków przed sobą zauważyłem jakiegoś gościa. Było ciemno, więc mogłem dostrzec tylko zarys jego sylwetki. On też mnie zauważył i jestem pewien, że fakt, iż zaczął iść w moją stronę, nie wróży nic dobrego.
 -Wyciągaj portfel i telefon! -krzyknął, a ja omal nie parsknąłem śmiechem.
 -Spieprzaj -warknąłem.
Nie posłuchał. Zamiast tego rzucił się na mnie. Poważny błąd. Odepchnąłem go z łatwością i wymierzyłem cios w szczękę. Jęknął z bólu i odsunął się trochę.
 -Chcesz więcej, czy łaskawie mnie posłuchasz i się odpierdolisz?
Zamiast odpowiedzieć, odwrócił się na pięcie i zaczął uciekać. Ja jebie, co za idioci chodzą po tym świecie. Wywróciłem oczami i znowu ruszyłem przed siebie. Kilkanaście minut później dotarłem do mojego mieszkania. Chciałem od razu położyć się spać, ale nie mogłem. Jakaś niewidzialna siła zmusiła mnie, abym wziął do ręki mały kluczyk i otworzył jedną z szuflad przy biurku.
 -Przestań, nie chcesz tego robić...
A nie przestałem. Wyjąłem białe pudełko i usiadłem na krześle, otwierając je. Sięgnąłem ręką i zacząłem po kolei wyciągać zdjęcia. Z każdą chwilą wspomnienia powracały, stawały się bardziej wyraźne... a ból, który zaczął mi towarzyszyć, był obezwładniający.

***

O em dżi! Pierwszy raz z perspektywy Harry'ego... krótko, ale spokojnie, na pewno nie raz jeszcze będziemy czytać tę historię jego oczami :) Hmm rozdział nie najlepszy, wręcz denny, bym powiedziała. W dodatku jego długość też pozostawia wiele do życzenia... ale mam nadzieję, że zrozumiecie -po takim oderwaniu, trudno ot tak wrócić do porządku dziennego ;3 W każdym razie, miłego czytania i tak dalej :) zasada nadal ta sama (nie będę już pisać, że czekam na 25 komentarzy, bo to bez sensu ciągle to powtarzać) do następnego! ^^

28 komentarzy:

  1. Zajebisty blog nic dodać nic ująć po prostu masz talent życzę weny ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem bardzo ciekawa o co chodzi z rodzicami Harrego. Czekam na nexta ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Aaaa co się dzieje ?
    Harry dupku to ona chce Ci się zwieżyć a ty takie coś ugh ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ale z Harry'ego jest dupek! Ona się go tylko zapytała, a on na nią ruszył, jak taki chuj ;***
    Może krótki, ale rekompensuje to to, że rozdziały są często :D <3 Niesamowity rozdział <3 Koooocham <3 <3 <3
    Czekam na następny <3

    http://different-world-1d.blogspot.com
    http://maniac-harrystylesff.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. No nie wierze w niego ;-; co za dupek ;-; hahaha jak ja to przezywam xd swietne funfiction ❤️ /Alice

    OdpowiedzUsuń
  6. Suuuuuuper!! Kocham tooo!!

    OdpowiedzUsuń
  7. U
    UW
    UWI
    UWIE
    UWIEL
    UWIELB
    UWIELBI
    UWIELBIA
    UWIELBIAM
    UWIELBIA
    UWIELBI
    UWIELB
    UWIEL
    UWIE
    UWI
    UW
    U

    OdpowiedzUsuń
  8. Hazz zachowuje się jak dziecko , co z nim nie tak ?
    Rozumiem że może to być dla niego drażniący temat , ale żeby tak reagować ?
    Masakra !
    Rozdział może i krótki ale Hazz i tak zdąrzym mnie w nim wkurwić ;)
    Do następnego :***

    OdpowiedzUsuń
  9. Zajebisty rozdział:)

    OdpowiedzUsuń
  10. Dawaj nexta!!! Szybko !! Kocham

    OdpowiedzUsuń
  11. Olala a się porobiło , Cię proszeee... ;)
    Czekam na next :***

    OdpowiedzUsuń
  12. O.M.G! Hazz ignorancie ;)
    Jak ty to robisz że rozpływam się jak piszesz ? :****

    OdpowiedzUsuń
  13. Świetlane :***
    Kocham <3

    OdpowiedzUsuń
  14. ojeej :o porobiło się :P czekam na następny <3

    OdpowiedzUsuń
  15. cudeńko jak zawsze :) kolejnego rozdziału spodziewam się jutro :*

    OdpowiedzUsuń
  16. eextra ^.^ czekam na next i życzę weny ;)

    OdpowiedzUsuń
  17. Harry, co ty? :( mają się jak najszybciej pogodzić! :D bo załamię się psychicznie :P to do następnego :* (oby jutro)

    OdpowiedzUsuń
  18. świetne, ale się trochę wkurzyłam xD oby w następnym się wszystko wyjaśniło między Harrym i Veronicą :)

    OdpowiedzUsuń
  19. genialne <3 trochę się zawiodłam na Harrym, no ale na pewno będzie lepiej, mam nadzieję, że już w następnym :*

    OdpowiedzUsuń
  20. SU-PCIO ^^ dawaj nexta ;)

    OdpowiedzUsuń
  21. czaad po prostu :D *.*

    OdpowiedzUsuń
  22. *.* <3 (nie znam słów, żeby opisać, jak wspaniały jest ten blog) :*

    OdpowiedzUsuń
  23. Nie niech oni się nie kłócą :((((
    A rozdział jak zawsze świetny ;*

    OdpowiedzUsuń
  24. Hazz zrobił niepotrzebne zamieszanie ale mam nadzieje że zmądrzeje i się ogarnie :)
    Świetny i czekam na nn :***

    OdpowiedzUsuń
  25. Troszeczkę nie rozumiem Harrego, ponieważ Veronika powiedziała mu o najgorszym co mogło ją spotkać, a on chociaż normalnie nie może powiedzieć " Przepraszam, ale nie chce gadać na ten temat. "
    Veronika pewnie teraz czuje się zraniona. Ja też tak bym się poczuła..
    Ale w kwestji do rodziny Harrego to pewnie zginęła w wypadku samochodowym albo coś takiego.
    Świetny rozdział ! Czekam na następny, kochana <3 - Aleksandra

    OdpowiedzUsuń