-Jasne, będę o 8 -rzuciła uśmiech i zniknęła we wnętrzu pojazdu.
Odwróciłam się i zaczęłam rozglądać po parkingu szkolnym w poszukiwaniu Alice. O, jest.
-Alice! -zawołałam.
Dziewczyna spojrzała na mnie i lekko pomachała do mnie ręką, po czym zaczęła iść w moją stronę. Spotkałyśmy się w połowie drogi.
-Cześć -uśmiechnęła się i cmoknęła mnie w policzek. -Co się stało?
-Pamiętasz, jak obiecałam ci, że... no wiesz... znajdę coś na tego dupka?
Skrzywiła się w momencie, gdy wspomniałam Swaina. Nie dziwię się. Sama od trzech lat rzygam jego osobą.
-Tak -mruknęła z kwaśną miną.
-Mam już pomysł -oznajmiłam.
Oczy jej się zaświeciły i wykrzyknęła łapiąc mnie za rękę:
-Mów!
-Nie tutaj. Przyjdź do mnie wpół do 8, zgoda?
-Okej -zgodziła się.
-Tylko, że... eee... -podrapałam się niezręcznie po głowie. -Zoey też będzie.
Zmarszczyła brwi, wyraźnie zaskoczona i... trochę jakby... zniesmaczona?
-Nie rób takiej miny -westchnęłam. -Ona i jej siostra muszą nam pomóc. Nie uda się bez nich.
-No dobra -poddała się.
-Tylko proszę, bądź... miła.
-Jeśli ona nie zacznie pierwsza, to będę grzeczna -obiecała.
-Alleluja! -uniosłam ręce niczym ksiądz w kościele.
Blondynka zachichotała i po krótkiej pogawędce o niczym, poszła do swojego auta. Proponowała podwózkę, ale odmówiłam. Ostatnio się jakoś rozleniwiłam i tylko bym tyłek woziła, phi. Spacer dobrze mi zrobi. Właśnie miałam się ruszyć, gdy drogę zajechało mi jakieś auto. Na Boga, patrzenie przed siebie nie boli! Szyba zaczęła się powoli odsuwać, a mi zrzedła mina, kiedy zobaczyłam kierowcę.
-Może cię podrzucić, Veronico? -uśmiechnął się paskudnie.
-A może znowu cię uderzyć, Noel? -rzuciłam mu wyzywające spojrzenie.
-Kiedyś nie byłaś taka temperamentna.
Skanowałam jego twarz z niezdrową satysfakcją, widząc podbite oko i guza na czole.
-Byłabym wdzięczna, gdybyś się odpierdolił -rzuciłam znudzonym tonem.
W rzeczywistości miałam ochotę śmiać mu się w twarz i tańczyć jakiś hawajski taniec, tak bardzo wierzyłam w mój plan.
-Kto śmiał podnieść rękę na taką piękną buzię? -zakpił.
Parsknęłam i uniosłam głowę z wyższością.
-Pytanie powinno brzmieć: na kogo właścicielka tej pięknej buzi śmiała podnieść rękę -założyłam ręce na piersi.
-A tak, słyszałem, że trenujesz judo, czy inne tam karate -mruknął niby to od niechcenia.
-Boks, palancie -warknęłam. -Trenuję boks!
-Co za różnica -wzruszył ramionami.
Nie no, tego już za wiele. Jak on śmie?! W ogóle, czemu ja, do chuja, z nim rozmawiam?! Mi też już na mózg padło?!
-Mówię poważnie: spierdalaj.
Odwróciłam się i najbardziej dumnym krokiem, na jaki było mnie stać, odeszłam.
Aż się wierzyć nie chce, co to za kutas! Nie dość, że kiedyś... zrobił... to, co zrobił, to jeszcze ma tupet rozmawiać ze mną w ten sposób! Niech go cholera weźmie!
-Bezczelny -warknęłam sama do siebie.
Mój spacer zamienił się najpierw w trucht, a potem w szaleńczy bieg. Musiałam jakoś wyładować emocje, które mnie przez niego dopadły.
Wściekłość -od dłuższego czasu to uczucie towarzyszyło mi najczęściej; nie smutek ani żal, tylko najszczersza w świecie wściekłość. Tak było łatwiej. Zamiast płakać i rozpaczać zamieniałam to na coś bardziej produktywnego. Ale nie, przecież trzeba przypomnieć mi o najgorszym okresie mojego życia, pakując mi do szkoły tego bydlaka. No bo po co pozwolić mi dalej żyć jak dotychczas, skoro można obudzić we mnie strach i ból, których nie czułam od dłuższego czasu?! Pieprzone zrządzenie losu.
Kiedy wreszcie dotarłam do domu, byłam zmachana jak stąd do księżyca i z powrotem. Ledwo łapałam oddech. Ale przynajmniej pomogło. Zdrowy rozsądek postanowił do mnie wrócić i mogłam już myśleć jasno.
-Vero? -usłyszałam wołanie mamy, gdy zdejmowałam buty.
-Idę -mruknęłam cicho, bardziej do siebie niż do niej.
-Obiad będzie za pół godziny -oznajmiła, nie odwracając się nawet w moją stronę.
-Dzięki, nie jestem głodna.
-Ty i te twoje humory -fuknęła.
Cóż, właśnie rozmawiałam z facetem, który mnie zgwałcił, więc chyba mam prawo do moich humorów?!
-Nie mam żadnych humorów, tylko nie chce mi się jeść -powiedziałam na głos.
Moja pierwsza myśl raczej nie byłaby na miejscu.
-Jak chcesz. Pokroisz warzywa?
-Okej.
Wstałam od stołu i biorąc nóż do ręki pochyliłam się nad deską do krojenia i zaczęłam ciachać warzywa, wyobrażając sobie na ich miejscu głowę Swaina. Całkiem niezła zabawa.
-Gdybym chciała, żeby były mikroskopijne, to kazałabym ci je zetrzeć, a nie kroić -upomniała mnie kobieta.
-Jakoś przeżyjesz -wywróciłam oczami i wrzuciłam kawałeczki do garnka z zupą.
-Co ty masz na twarzy?!
Skrzywiłam się na dźwięk jej głosu.
-Nie wiem, czy wiesz, ale mam nieprzyjemność stać dokładnie obok ciebie, więc nie musisz krzyczeć.
-Nawet nie próbuj zmieniać tematu -powiedziała ostrym tonem. -Znowu się z kim biłaś?!
-Niee -zrobiłam minę, jakby była wariatką. -Jechałam samochodem z kolegą, i ktoś w nas wjechał.
Postanowiłam, że wersja dla niej i dla szkoły powinna być identyczna.
-Z tym od tatuaży?!
-Znowu: nie -westchnęłam. -Z kimś innym. Ale weź przestań, byłam w szpitalu i wszystko jest w porządku -zapewniłam.
-Okej -złapała się dłonią za nos i odetchnęła. -Jadę z Keithem o 5 na jakiś mecz, chcesz iść z nami? -zmieniła temat, a ja poczułam z ulgę, że odpuściła.
-Nie mogę, zaprosiłam koleżanki.
-Dobrze, tylko nie wpadnijcie na jakieś kretyńskie pomysły -zastrzegła.
Równo o 7:30 rozległ się dźwięk pukania do drzwi. Odstawiłam kubek z herbatą i zwlekłam się z kanapy, żeby otworzyć.
-Cześć -przywitałam blondynkę lekkim uśmiechem.
-Cześć.
Wpuściłam ją do środka i zaprowadziłam do kuchni.
-Kawy, herbaty, soku, wody, oranżady, coli... -zaczęłam wymieniać, grzebiąc w szafce w poszukiwaniu ciastek albo jakichkolwiek innych przekąsek.
-Herbaty -zaśmiała się.
-Słusznie -odparłam. -Bo nie mam nic oprócz tego, kawy i wody.
Postawiłam czajnik na ogniu i usiadłam naprzeciwko niej.
-Jesteś pewna, że chcesz w tym uczestniczyć?
Pozornie wyglądała na niepewną, ale zdeterminowanie w jej oczach zdradzało, co naprawdę czuła.
-Tak -powiedziała mocnym głosem. -Wcześniej chciałam o tym zapomnieć, wymazać z pamięci, dlatego tak histerycznie zareagowałam, gdy chciałaś go oskarżyć. Ale teraz... czy ja wiem... Czuję, że powinnyśmy coś z tym zrobić. A skoro potrzebne nam są dowody, to masz mnie do całkowitej dyspozycji.
Pokiwałam głową w zamyśleniu, zazdroszcząc jej, że doszła do tego tak szybko. Bo jej nie zdążył zgwałcić, idiotko. I nie była z nim w ciąży, w przeciwieństwie do ciebie. Skrzywiłam się przez moje wstrętne myśli. Po cholerę się nad tym zastanawiam?
-Dobrze robisz -westchnęłam. -Ja nie miałam tyle odwagi. I żałuję. Ale jednocześnie cieszę się, że akurat teraz, w takich okolicznościach mamy szansę go złapać.
-Nigdy mi nie opowiedziałaś o tym, co zrobił tobie. Czy coś zrobił -dodała z naciskiem na pierwsze słowo.
Zamknęłam oczy i przygryzłam wargę. Oj, zrobił. I to jak wiele. Począwszy od pobicia na ciąży kończąc.
-To dość... skomplikowane. On... ja... -urwałam.
Jak mam niby to powiedzieć? I dlaczego w ogóle czuję, że mogę? Nie znam jej dobrze... ale z bliżej nieznanych przyczyn jej ufam. Jedyną osobą, która wie, jest Harry. No, nie wie wszystkiego... ale z samym faktem go zaznajomiłam. No i ona. Nie powiedziałam jej, że mnie też zgwałcono, ale zasugerowałam to, mówiąc, że nie jest jego jedyną ofiarą i, że ja też miałam z nim do czynienia. Ugh, to takie pogmatwane!
-Miałam piętnaście lat -mruknęłam. -I... tak, zgw... skrzywdził mnie -skrzywiłam się, słysząc to określenie.
Skrzywdził bardziej kojarzy się z chłopakiem, który złamał ci serce, czy coś w tym stylu. Lecz Alice zrozumiała doskonale, co miałam na myśli. Wyciągnęła do mnie ręce i chwyciła moje dłonie.
-On MUSI za to zapłacić -powiedziała.
-Wiem -zgodziłam się. -I możesz być pewna, że zrobię wszystko, żeby tak było.
Do ósmej czas zleciał nam dość szybko. Ali próbowała wypytać mnie o szczegóły zdarzenia, ale zrozumiała, gdy powiedziałam, że to niewłaściwy moment. Gdy w końcu przyszła Zoey, byłam przygotowana na piekło, które nam wszystkim zgotuje. Na szczęście wzięła ze sobą Vicky, więc możliwe, że będę miała pomoc przy przytrzymywaniu jej, żeby nie udało jej się rzucić na Alice z pięściami. Och, będzie się działo.
-Co ona tu robi do kurwy nędzy?! -wykrzyknęła, gdy poszłyśmy do salonu, gdzie siedziała Donovan.
-Nie wrzeszcz, nikt nie jest głuchy -wywróciłam oczami i złapałam ją na wszelki wypadek za rękę.
-Czy to ma być żart? -prychnęła, wyrywając się. -Albo może rodzaj zemsty za to, że najechałam na Stylesa?
Wzniosłam oczy ku górze, prosząc Boga o cierpliwość do niej. Ta jak coś palnie...
-Siadaj i nie odzywaj się, dopóki nie skończę mówić -nakazałam władczym tonem, który zawsze na nią działał.
Wskazałam na fotel, a ona z wyraźną niechęcią posadziła tyłek.
-Ty też lepiej usiądź, Vic -dodałam.
Gdy wszystkie już zajęły miejsca, zaczęłam swoją tyradę, ignorując zabójcze spojrzenia, które Nelsonówna posyłała Alice.
Z każdą kolejną minutą ich twarze zmieniały się. Opowiedziałam im to wszystko. No, prawie wszystko. Nie jestem w stanie wspomnieć o dziecku ani zagłębiać się w przykre szczegóły. Jednak historia o przebiegu gwałtu przeszła mi przez gardło dość gładko. Chyba za długo dusiłam to w sobie i musiałam się w końcu wygadać. Przebieg gwałtu to brzmi tak... niedorzecznie.
-Dlatego jutro będzie mi potrzebna pomoc was wszystkich -westchnęłam, siadając na oparciu fotela Zoey, która swoją drogą płakała jak dziecko.
Zaczęła nawet inaczej patrzeć na Ali, gdy dowiedziała się, że o ta o mały włos nie podzieliła mojego losu.
-Oczywiście, że ci pomożemy -obiecały chórem.
Kiedy późnym wieczorem byłam już sama, pozwoliłam sobie na okazanie wszystkich kłębiących się we mnie emocji. Płakałam, krzyczałam, rzucałam przedmiotami... Aż w końcu nadszedł moment, na który bardzo długo czekałam; przestałam postrzegać siebie jako ofiarę. Może i wcześniej nią byłam, ale to już koniec. Już... nie widzę siebie jako biednej i zranionej dziewczynki. Widzę kobietę, która pogodziła się z przeszłością, jednocześnie pragnąc sprawiedliwości za dawne krzywdy.
Postanowiłam też opowiedzieć Harryemu całą historię. Bez żadnych... uogólnień, jakimi poczęstowałam dziewczyny. One usłyszały suche fakty: zaproponował mi podwózkę, zgodziłam się, potem zaczął dotykać, więc uciekłam, a kiedy mnie złapał, to pobił i zgwałcił, na drugi dzień trafiłam do szpitala, a potem się przeprowadziliśmy.
Jemu powiem WSZYSTKO. Zdecydowanie zasługuje, żeby wiedzieć.
***
Nareszcie gotowy! Uwierzcie, że dodałabym go o wiele szybciej, ale z jednego, prostego powodu nie mogłam: rozdział został napisany w całości dopiero dzisiaj. Wcześniej nie miałam żadnego pomysłu, a i efekt mojej dzisiejszej pracy też niespecjalnie mnie zadowala ;/
Co do pytań, które zawarliście w komentarzach: nie, to nie jest mój pierwszy blog, aczkolwiek poprzedni usunęłam po chyba 30 rozdziałach, gdyż tamta historia mnie totalnie znudziła i nie potrafiłam już jej kontynuować.
A nawiązując do hm... pochwał (?) ... mam na myśli to, że podoba wam się częstotliwość publikowania notek, to -robię, co mogę i staram się spieszyć dlatego, że sama czytam kilka fanfiction'ów i wiem, jak uciążliwe może być czekanie na kolejny rozdział...
W każdym razie, kończąc już ten monolog, życzę powodzenia w czytaniu i znowu czekam na 25 komentarzy! :)
AWESOME!!! <3 <3 <3
OdpowiedzUsuńDlaczego to musi być takie zajebiście uzależniające??? :D:** <33
Nie mogę się doczekać, aż go przyskrzynią i jak Ronnie powie o wszystkim Harry'emu :** To jest takie słodkie, że tak mu ufa :* Swoją drogą, mam nadzieję, że on jej nie zrani, an nic <3 :3
Czekam na następny rozdział <3 <3 <3
http://different-world-1d.blogspot.com
Ten Swain to zajebany kutas !Sorry
OdpowiedzUsuńJak może ją jeszcze nachodzić ?
Tragedia , mam nadzieje że dziewczyny podołają z planem :)
Veronica ma racje Harry powiniem znać calą prawde ,
Czekam z niecierpliwością na nn i całuje :***
Tak właśnie Ronnie , musisz powiedzieć o wszystkim Hazzie :**
OdpowiedzUsuńKocham <3
Kocham To!!!!!!!!!!!!!!!!!! Bardzo mnie to wciągnęło i czekam na next <33333
OdpowiedzUsuńTo jest naprawdę super!!! P-E-R-F-E-C-T !!! oby dalsza część była już jutro :D
OdpowiedzUsuńW
OdpowiedzUsuńWY
WYŚ
WYŚM
WYŚMI
WYŚMIE
WYŚMIEN
WYŚMIENI
WYŚMIENIT
WYŚMIENITY
WYŚMIENIT
WYŚMIENI
WYŚMIEN
WYŚMIE
WYŚMI
WYŚM
WYŚ
WY
W
XD
świetne ;) ciekawe jak Harry zareaguje... czekam :)
OdpowiedzUsuńJedno wielkie WOW jestem ciekawa jak Hazza zareaguje ;*
OdpowiedzUsuńSwain to chuj na samą myśl mam ochote puścić pawia :/
OdpowiedzUsuńA rozdział cudowny ty jesteś cudowna i wszystko świetnie :***
Sylwia
cudowny kicoa czekam nn ♡♡♡
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdzial :*
OdpowiedzUsuńSwain musi odpowiedzieć za to co zrobił !
Mam nadzieje że plan dziewczyn się powiedzie i do następnego <3
Natix.X
no zaje*iste!!!! <3
OdpowiedzUsuńekstra <3 fajnie, że powie o wszystkim Harremu :) ze zniecierpliwieniem czekam na next :*
OdpowiedzUsuńmam nadzieję, że Swain dostanie za swoje! fajnie by było, gdyby Harry mu wpieprzył :D czekam na next <3
OdpowiedzUsuńNo chyba nie wiesz co piszesz jeśli Hazz tknie go nawet palcem ten psyhol Swain pewnie złoży zawiadomienie i Styles może nawet iść siedzieć . Więc nie Hazz nie ruszaj gówna niech dziewczyny się tym zajmą ;)
UsuńTo tyle do następnego :**
lepiej żeby Harry mu nie wpieprzył bo wtedy Harry będzie miał przeąbane
Usuńbrilliant! <3 super rozdział :*
OdpowiedzUsuńco za akcja! wszystko wskazuje na to, że "złapią" Swaina :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam to funfiction! ❤️ czekam na jakies sceny +18! ❤️ No i na nastepny rozdzial! ❤️
OdpowiedzUsuńRozdział cudowny! ♥ Nie mogę doczekać się kolejnego! ♥
OdpowiedzUsuńhttp://forbidden-feelings-love.blogspot.com/#_=_
Super. Czekam na next
OdpowiedzUsuńSuuuupeeeeeeerr!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńMam nadzieje, że uda się im wpierdolić go do więzienia albo, że Harry im pomoże, ale zeby mu się nic nie stało !
OdpowiedzUsuńKocham czytac twojego bloga, kochana <3
Czekam na następny rozdział z niedzierpliwością zreszta tak jak inni *.* -Weronika
suuuper <3
OdpowiedzUsuńSuper<3
OdpowiedzUsuńMasz talent. Czekam na nn
OdpowiedzUsuńKocham to opowiadanie<3 <3
OdpowiedzUsuńTen rozdział jest genialny
OdpowiedzUsuńŚwietny <3 Next!!
OdpowiedzUsuńCholera jakie to wciągające ;)
OdpowiedzUsuńJEEJ jest juz ponad 30! :D czyli nowy rozdzial juz niedlugo :D
OdpowiedzUsuń